niedziela, 27 września 2009

Czerwień w i na każdym z nas


Ma Jian
"Czerwony pył. Droga przez Chiny."
Zysk i S-ka , Czerwiec 2006

Pamiętam, jak nastoletnim dziewczęciem będąc, robiłam sobie wycieczki po Polsce. Nie dodaje mi to punktów do lansu, nie zagwarantuje kolumny w National Geographic, zapewne wypadam blado wobec tych wszystkich, którym rodzice zafundowali wycieczki do Grecji lub Hiszpanii, ale nie dbam o to, bo miałam jedyną w swoim rodzaju okazję, żeby dobrze poznać swój ojczysty kraj. Po prostu jeździłam pociągami/PKS-ami od jednego miasta do drugiego, samotnie (czasem z mamą) zdobywając Opole, Wrocław, Przemyśl i inne zakątki. Jadałam regionalne przysmaki, nawiązywałam ciekawe znajomości, oglądałam urocze obiekty (mniej lub bardziej znane).
Nic więc dziwnego, że ta książka szczególnie przypadła mi do gustu.

Ma Jian jest znanym chińskim intelektualistą, dziennikarzem i fotografem. U progu lat 80. mieszka w Pekinie, w małym domku z ogródkiem, często podejmując u siebie przyjaciół: artystów, intelektualistów i innych niewygodnych dla komunistycznej władzy typów. Chiny stoją u progu wielkich przemian, ale niestety, jak to z przemianami w tego typu ustrojach bywa, ludność ponosi niezasłużone ofiary. Na wzór rewolucji kulturalnej, kasta rządząca rozpoczyna "kampanię przeciwko zepsuciu duchowemu". Dla ludzi pokroju ma Ma Jian oznacza to przesłuchania (dlaczego koleżanka na zdjęciu jest nie dość ubrana, czy odwiedzające cię kobiety uprawiają z tobą pozamałżeński seks, dlaczego masz swój dom tylko dla siebie, zamiast dzielić go z ciężko pracującymi ludźmi, itp.), nieprzyjemne sytuacje w pracy i nagłe wykruszenie się szeregu przyjaciół.
Kiedy odwraca się od niego nawet rodzina, Ma Jian opuszcza Pekin i wyrusza w podróż po Chinach. Podróż trwa ponad 3 lata, a jej zapis stanowi portret Chin, jakiego jeszcze nie było.

Przede wszystkim, ta książka nie jest klasyczną pozycją podróżniczą. Nie oczekujcie w niej mrożących krew w żyłach opowieści o zupie z małpy, przygód a la Indiana Jones i kwiecistego stylu, jaki dostajecie w pierwszym lepszym czasopiśmie dla globtrotterów. Książka taka nigdy nie mogłaby wyjść spod pióra tego autora z kilku powodów: po pierwsze, Ma Jian jest Chińczykiem i jako taki ocenia swój kraj surowiej, bez achów i ochów nad smakiem lokalnej herbaty (swoją drogą, autor zalicza kilka obiektów typowo turystycznych na swojej trasie i spotyka typowych turystów z zagranicy, nie osądza nikogo ani nie krytykuje, ale zabawne i lekko cierpkie wnioski nasuwają się same).

Po drugie, Chiny to ogromny kraj. To zabawne, że mimo, iż interesuję się Chinami od paru lat, i wiem co nieco o geografii tego kraju, do czasu przeczytania tej książki nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ogromną część tej planety stanowi Państwo Środka. Pierwszy etap podróży Ma Jian pokonuje pociągiem i zajmuje mu to kilka dni! Nie wyobrażam sobie podróży na taką odległość w obrębie jednego kraju. W Polsce najdłuższą trasę kolejową można pokonać w 14-15 godzin (Świnoujście-Przemyśl), w Irlandii 3-4 godziny to maksimum, żeby dotelepać się Irish Rail gdzie tylko się chce. Ludzie i miejsca, które spotyka w czasie swoje podróży Ma Jian są tak różnorodne, że dokładny opis podróży byłby materiałem na co najmniej cztery grube tomiszcza.

Zamiast tego, Ma Jian ukazuje dużo więcej: obraz społeczeństwa chińskiego. Jak naród o bogatej tradycji i kulturze pokrył się czerwonym pyłem i czeka, aby się przebudzić i powrócić do dawnej świetności. Ludzi biernych, żyjących w otępieniu, nie ufających sobie nawzajem, dbających tylko i wyłącznie o własne dobro, nawet kosztem cudzego zdrowia i życia, a jednocześnie wierzących w siłę tradycji, pragnących wszystkiego co najlepsze dla swojej lokalnej społeczności, gościnnych i na swój sposób serdecznych. Brzmi nielogicznie i chaotycznie? Ale tak właśnie jest.

Myślę, że ta książka może być bardzo ciekawą lekturą dla wszystkich mieszkańców krajów postkomunistycznych. Europa zatrzymała się w pewnym punkcie i nie pozwoliła IM pójść dalej, podczas gdy Chiny zaszły tak daleko, że nawet ojcom czerwonego ruchu się nie śniło. Mnie osobiście utwór Ma Jiana dał dobry punkt odniesienia do rozmyślań o polskiej historii i społeczeństwie, a także nadziejach na przyszłość.

O autorze

Ma Jian urodził się w 1953 roku w Quindao. W 1986 roku (nawiasem mówiąc, mniej więcej w tym właśnie roku wrócił do Pekinu ze swojej podróży) wyemigrował do Hong Kongu, gdzie powstała jego pierwsza powieść, "Stick out your tongue". Powieść traktowała dość surowo i brutalnie o kulturze tybetańskiej i jest po dziś dzień zakazana w Chinach, jako "obsceniczna i ukazująca w złym świetle rodaków z prowincji Tybet".
Ma Jian w 1997 roku, po przejęciu Hong Kongu przez ChRL, wyprowadził się do Niemiec, a następnie do Londynu, gdzie mieszka po dziś dzień.
Aktualnie ma na swoim koncie cztery powieści:
  • "Stick out your tongue"
  • "Red dust" ("Czerwony pył. Droga przez Chiny.")
  • "The noodle maker" ("Wytwórca makaronu")
  • "Beijing coma"

sobota, 26 września 2009

Zaczynamy!

Dawno, dawno temu był sobie blog japonofilki. Blog upadł w wyniku braku wiary w sens takich przedsięwzięć. Jednakże, zachęcona komentarzami przekazywanymi różnymi kanałami komunikacji, zdecydowałam się wznowić działalność blogową.

Tematyka niniejszego bloga będzie podobna do tematyki poprzedniego, ale staram się tym razem potraktować temat uczciwiej. Jakże bowiem można mówić o Japonii, a pominąć milczeniem Chiny, Koreę, Wietnam czy Indie - ojczyznę buddyzmu? Czy jest sens rozmawiania o Europie bez wspominania Anglii, Irlandii, Francji, Rosji, Polski, Węgier? (no dobra, niektórzy wierzą, że Europa kończy się na Niemczech i hic sunt leones, ale nie możemy traktować poważnie takiej ignorancji).

Tak więc, będę pisać o Azji szeroko pojętej. Postaram się aktualizować bloga częściej i dostarczać czytelnikom strawy duchowej wszelakich rodzajów - od dowcipów po historię sztuki.

Jednocześnie zastrzegam, że jest to mój prywatny, osobisty blog, a nie czasopismo naukowe, i z pewnością nie będzie w nim brakowało błędów merytorycznych i kolokwializmów. Co do tych pierwszych - wszelkie komentarze mające na celu wyprowadzenie mnie z błędu są bardzo mile widziane. Co do tych drugich - nie przepraszam, bo taka już moja natura.

Zapraszam!